Poginka - 23-07-14 21:27:00

Więc tak, zacznę od krótkich podziękowań. Dziękuję Wilczycy że podsunęła mi bardzo fajny pomysł z tymi fragmentami opowiadań. Gdyby nie ona, nie byłoby tego wątku. Wielkie dzięki.
Informacje - będę tutaj pisała różne fragmenty opowiadań. W jednym opowiadaniu będzie mniej więcej dziewięć - dziesięć rozdziałów. Zależy od tego czy będę miała ochotę i wenę. Rozdziały będą teraz krótsze, ponieważ ostatnio mam urwanie głowy i nie mam zbytnio czasu. Większość z nich to ff. Będę was informowała pod koniec pierwszego rozdziału jaki to gatunek. Sądzę że mogę już zacząć.

Ogień nadziei
-1-


Piątek, zima. 15:30

Byłam ciemno brązowowłosą, wysoką dziewczyną o kryształowo błękitnych oczach, które mogły przewiercić każdą duszę. Chodziłam do szóstej klasy. Przechadzałam się po lesie, jak co dzień po szkole. Dzisiaj wyjątkowo czułam narastający w środku niepokój.
- Zobaczcie, znowu krąży w swoim świecie marzeń – usłyszałam za sobą szept. To byłą Louise z jej dwiema siostrami, Sarą i Kendrą. – Ekhem – Odchrząknęła. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Louise. Ona unikała mojego wzroku ponieważ czuła że mój wzrok po prostu hipnotyzuje. – Cześć Octavia. Chciałyśmy się zapytać, czy nie chciałabyś pójść z nami do kina? – Wiedziałam że nie chciały mnie zapraszać. Ich mamą była dyrektorką i kazała im się mną zaopiekować.
- Emm… nie dzięki, muszę… odrobić zadanie – uśmiechnęłam się niewinnie i odwróciłam się. Zaczęłam iść w stronę domu.
- Ale przecież jest piątek! – zawołała za mną Sara. – Mówiłam że nie będzie chciała. Ona po prostu jest nie taka jak my.
- Popularna – dodała Kendra. To prawda. Byłam inna. Zawsze chodziłam sama, pogrążona w swoich myślach. Czasami wydawało się, że nie lubie towarzystwa. Po chwili znajdowałam się przed drzwiami frontowymi do mojego domu. Pierwsze co mnie zaniepokoiło, to, to że nie słyszałam wesołego szczeku. Moja suczka zawsze przybiegała mnie przywitać jak wracałam ze szkoły. Vinyl, była owczarkiem niemieckim.
- Pewnie tata uwiązał ją do budy. Może ma karę? – wzruszyłam ramionami i weszłam do domu. Znajdowałam się w przed pokoju. Zdjęłam plecak i położyłam go przy ścianie. Było tutaj upiornie – całkiem ciemno. Nie było prądu, a słońce już zaszło. Zaczęłam iść w stronę pokoi. Było całkiem cicho, zakłócało jedynie ją odgłos stawianych stóp. Zapukałam do łazienki. Nikt nie odpowiedział. Poszłam dalej. Zajrzałam do kuchni, lecz tutaj również nikogo nie było. Weszłam do salonu. Na fotelu siedział tata z lekko pochyloną głową w prawo. Stanęłam naprzeciwko niego. Nagle wszystkie światła się zaświeciły. Telewizor błysnął i usłyszałam wrzask. Spojrzałam na ekran. Okropna scena z horroru pojawiła się na nim. Szybko sięgnęłam po pilot i wyłączyłam telewizor. Spojrzałam ojcu w oczy. W ogóle nie miały cienia emocji – były puste. Były szeroko rozwarte jakby się czegoś przestraszył. Pokręciłam lekko głową. Delikatnie dotknęłam białego policzka taty. W tamtym miejscu gdzie opuszki palców zetknęły się ze skórą, zrobiła się lekko brązowa i poczułam swąd spalenizny. Szybko odsunęłam rękę.
- Mamo! Szybko, chodź tu! Zadzwoń po karetkę! Mamoo! – gdy odpowiedziała mi cisza, pobiegłam po schodach na górę. Gdy stanęłam w przed pokoju na górze, zamarłam. Zobaczyłam mamę która leżała u stóp jakiegoś faceta. Miał czarne włosy, a jego oczy były tak ciemne, że wyglądały jakby to były tylko źrenice. Wyglądał na jakieś dwadzieścia lat. Zaczął się do mnie zbliżać. Zbiegłam w dół. W połowie schodów potknęłam się i sturlałam na dół. Kiedy uderzyłam o podłogę na dole szybko wstałam i nie zważając na ból nogi puściłam się biegiem do salonu. Na środku pokoju stał chłopak z kasztanowymi włosami i tak samo błękitnymi oczami jak u mnie. Kiedy spojrzał na mnie poczułam zimny powiew i gęsią skórkę na karku. Nie mogłam się ruszyć, a tym bardziej coś powiedzieć. Zaczął do mnie podchodzić. Kiedy był niecały metr ode mnie zauważyłam, że to jest nastolatek. Miał około piętnaście lat. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.
- Szukaliśmy cię – usłyszałam. Poczułam jak wchodzi mi do mózgu i czyta z niego jak z otwartej księgi. Nagle zrobiło mi się gorąco i wszystko przed oczami się zamgliło. Upadłam na podłogę nieprzytomna.

To opowiadanie będzie z gatunku ff

Willczyca68 - 23-07-14 22:44:04

Zanim przejdę do ogólnej oceny pokażę ci miejsca , gdzie według mnie są błędy :

Poginka napisał:

Byłam ciemno brązowowłosą, wysoką dziewczyną o kryształowo błękitnych oczach, które mogły przewiercić każdą duszę.

Po pierwsze - "byłam". To co , już nie jest ? Po drugie "Byłam ciemno brązowowłosą..." Że co ? Była ciemna i miała brązowe włosy ? Czy może jej włosy były ciemno brązowe ? No ale w taki wypadku , to czy nie można by powiedzieć po prostu "Mam ciemno brązowe włosy..." , czy coś ?
PS: Dobra , to "byłam" , to się już nie czepiam , widocznie taką wybrałaś narracje... ale to serio brzmi trochę... inaczej. No ale nie ważne XD

Poginka napisał:

To byłą Louise z jej dwiema siostrami, Sarą i Kendrą.

*To była

Poginka napisał:

Ona unikała mojego wzroku ponieważ czuła że mój wzrok po prostu hipnotyzuje.

'Mojego wzroku ", "czuła że mój wzrok ...'' Powtórzenie. I nie ma przecinka przy "że" , ale to mogę darować...

Poginka napisał:

- Ale przecież jest piątek! – zawołała za mną Sara. – Mówiłam że nie będzie chciała. Ona po prostu jest nie taka jak my.

Skoro nie chciały jej zapraszać , to czemu nalegały ? Gdyby serio zależało im na rozkazie od matki , to pewnie by ją zatrzymały. A tak ? Nie ma sensu...

Poginka napisał:

... nie słyszałam wesołego szczeku.

A nie szczekania ?

Poginka napisał:

Spojrzałam na ekran. Okropna scena z horroru pojawiła się na nim.

"Pojawiła się na nim okropna scena z horroru. " , masz zły szyk w zdaniu...

Poginka napisał:

W tamtym miejscu gdzie opuszki palców zetknęły się ze skórą, zrobiła się lekko brązowa i poczułam swąd spalenizny.

*W miejscu gdzie... A przy okazji , jak coś się zapala , to chyba nie robi się brązowe ... Ale mogę się mylić. W przypadku kontaktu skóry z ogniem pojawia się zaczerwienienie , oparzenie i tak dalej , aż do momentu gdy skóra się zwęgla. Przynajmniej tak sądzę ...

Poginka napisał:

W połowie schodów potknęłam się i sturlałam na dół.

Turlanie się to raczej na boku ... Więc tu chyba powinno być inne określenie , ale w tym momencie wypadło mi z głowy XD

~*~

To by było na tyle. Pomijając te błędy jest okey. Ale czytając twój opis nie jestem do końca pewna , czy mój pomysł był słuszny ... Bo widzę , że ty chcesz tu pisać całe opowiadania ,a ja do siebie wrzucam takie , że tak powiem , dziadostwa. Nie wiem jaką masz wizję wątku , więc ... Mogłabyś to jakoś rozszerzyć ? :D

PS : Piszesz,  że to fanfiction... Można wiedzieć czego ? :D

Poginka - 24-07-14 20:08:25

Hmm... będę tutaj pisać... no fragmenty. Bo ja, zazwyczaj piszę po jakieś... dwadzieścia pięć rozdziałów. Np. w moim zeszycie jest kilka opowiadań w których jest po dwadzieścia ileś rozdziałów, więc to będą dla mnie tylko ich fragmenty. Nie wiem, dla ciebie to mogą być całe opowiadania. I tak, jak mówiłam będę pisać aż dojdę do dziewiątego - dziesiątego rozdziału. Spróbuję pisać takie trochę dłuższe, żeby nie skończyło to się tak szybko.

To jest fanfiction, z takiej książki "Kroniki Indhunu". Osobiście uważam że to jest bardzo fajna książka. Możesz ją wypożyczyć w naszej bibliotece publicznej. Polecam.

Poginka - 24-07-14 20:59:31

Ogień nadziei
-2-


Sobota, lato 7:10

Obudziłam się w komnacie. Leżałam w łóżku z baldachimem. Obok niego był stolik nocny, a naprzeciwko łóżka stała szafa. Ściany były koloru bladego błękitu. Na podłodze leżał biały puchowy dywan. Rozejrzałam się po pokoju a mój wzrok zatrzymał się na białym wilku który leżał na moich nogach. Miał perłowy naszyjnik. Jego brązowo – błękitne oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem.
- Witaj, Octavio. Cieszę się, że się obudziłaś – Zaczęłam się zastanawiać czy to nie sen. – Mam na imię Diana. Będę twoją służącą i przyjaciółką - Dalej patrzyłam na nią jak na ducha. Wilczyca nie zwracając uwagi na moje zaskoczenie kontynuowała. – Wczoraj moja pani uratowała cię przed „kłusownikami” – odparła z namacalną dumą. – Królowa chciała abyś tutaj została przynajmniej przez kilka dni.
- Zaraz, zaraz. Mogę wiedzieć gdzie ja jestem? – Diana spojrzała na mnie jak na idiotkę. Wokół wilczycy pojawiła się biała poświata. Gdy zniknęła zobaczyłam piękną dziewczynę o blond włosach i szarych oczach. Na szyi dalej miała perłowy naszyjnik. Jej długa do ziemi, biała sukienka mieniła się pod wpływem światła słonecznego.
- Może teraz będzie lepiej nam się rozmawiało. Jesteś w pałacu Jej Wysokiej Mości, Królowej Elzy i Księżniczki Anny – podniosłam jedną brew.
- Pałacu? – odgarnęłam kołdrę i od razu znowu się przykryłam. Spojrzałam groźnie na Dianę. – Czy to jakiś żart? Czemu jestem goła? – dziewczyna zarumieniła się.
- Nie mieliśmy rozmiarów sukienek na ciebie, a twoje ubrania były potargane, więc zdjęłyśmy je z ciebie, a nowe szyją się – uśmiechnęła się lekko. Już miałam coś powiedzieć, ale ktoś zapukał. Zanim zdążyłam zaprosić gościa, sam wszedł. Była to inna służąca.
- Witam panienkę. Jak widzę już się obudziłaś. Masz tutaj nowe ubrania – Położyła zwiniętą w kostkę sukienkę na krzesło obok stolika nocnego. Ukłoniła się i wyszła zamykając za sobą drzwi. Odwróciłam się w stronę Diany, która znowu przemieniła się w wilka i zamierzała już wyjść.
- Hej, poczekaj! Jak się ubiorę gdzie mam iść?!- wilczyca odwróciła się do mnie i uśmiechnęła.
- Przyjdę po ciebie za pół godziny – wyszczerzyła swoje ostre kły i stanęła w drzwiach kiedy nagle sobie coś przypomniałam.
- Poczekaj jeszcze chwilę. Jaki dziś dzień i godzina? – Diana odwróciła się do mnie zdziwiona.
- Sobota, lato 7:15 – pokiwałam głową i wilczyca wyszła zamykając za sobą drzwi. Szybko wyskoczyłam z łóżka. Ubrałam się szybko w długą do ziemi jasno niebieską sukienkę, balerinki na małym obcasie i uczesałam się w koka. Spojrzałam na zegar. 7:30.
- Mam jeszcze kwadrans. Zdążę się wymalować – usiadłam przy stoliku z lustrem. Sięgnęłam po kredkę do oczu, cienie do powiek, tusz do rzęs i lekko różową szminkę. Po dziesięciu minutach byłam gotowa. Wyglądałam całkiem nieźle. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – weszła Diana w ludzkiej postaci.
- Witaj, królowa zaprasza cię na uroczyste śniadanie – uśmiechnęłam się i wstałam. Ruszyłam za dziewczyną korytarzem, aż doszłyśmy do wielkiej sali w podłużnym stołem. Na samym końcu siedziała królowa, a po jej prawej stronie księżniczka. Jej Wysokość wstała i inni uczynili to samo. Było tutaj wielu nastolatków, jak i nastolatek, lecz mało dorosłych.
- Proszę Octavio. Usiądź po mojej lewej stronie – jej głos brzmiał tak jedwabiście i kusząco, że bez wahania podeszłam po wyznaczonego miejsca i usiadłam. Inni zrobili to samo. Rozejrzałam się po stole. Było tutaj bardzo dużo jedzenia. Wzięłam sobie dwa jajka na twardo i trochę bekonu. Czułam się głodna, jakbym od pół roku nie jadła, chociaż wiedziałam że to nie jest możliwe. Kiedy zaczęłam jeść usłyszałam ciche szepty. Zobaczyłam kątem oka jak dwóch chłopaków obok mnie gadają i patrzą na mnie zaciekawieni. Szybko, ale nie zachłannie zjadłam śniadanie. Królowa wstała i inni poszli za jej przykładem. Skinęła głową i odeszła od stołu.
- Dziękuję. Moi drodzy, jak zjecie możecie już iść, a ty Octavio, chodź ze mną. Musimy pogadać. – Inni spojrzeli na mnie z zazdrością. Odeszłam od stołu, również skinęłam głową i poszłam za królową. Weszłyśmy do dużej komnaty. Kobieta usiadła na łóżku i wskazała miejsce obok siebie. Szybko podeszłam do niej i wypełniłam jej wolę. Dopiero teraz mogłam się jej przyjrzeć. Miała piękną błękitną suknię która ślicznie błyszczała jak płatki śniegu i cienki, biały płaszcz do ziemi, który również pięknie lśnił. Miała jasne blond włosy spięte w kłosa, który opadał na ramię. Zdziwiło mnie to, że nie miała korony.
- Octavio, wiesz że to ja ciebie uratowałam? – przytaknęłam patrząc jej w błękitne oczy. – Wiesz jak długo spałaś? – zamyśliłam się.
- Może, kilka godzin, ale najbardziej mnie zastanawia, że nie słyszałam nigdy o twoim królestwie – królowa powoli pokręciła głową.
- Mylisz się. Spałaś ponad pół roku. Dlatego tutaj jest lato a nie zima, jak pewnie już zauważyłaś. Wiem, dlaczego nie słyszałaś o moim królestwie. Ponieważ to nie jest w twoim świecie. To jest kraina magii. Ziemia nie posiada mocy, ponieważ ludzie nie chcą w nią wierzyć. Taka jest prawda. A ty, wierzysz? – ta rozmowa coraz mniej mi się podobała, ale w końcu przytaknęłam.
- Wiesz, czasami mam takie dziwne objawy… ognia. Ostatnio, kiedy jestem rozzłoszczona, albo smutna, podpalam, lub przypalam wszystkiego co dotknę. To jest dziwne – królowa spochmurniała.
- Ognia, powiadasz – szybko wstała i popatrzyła na mnie poważnie. – Chodź. Muszę cię z kimś zapoznać.

Willczyca68 - 24-07-14 23:20:52

Poginka napisał:

Na podłodze leżał biały puchowy dywan. Rozejrzałam się po pokoju a mój wzrok zatrzymał się na białym wilku który leżał na moich nogach. Miał perłowy naszyjnik. Jego brązowo – błękitne oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem.
- Witaj, Octavio. Cieszę się, że się obudziłaś – Zaczęłam się zastanawiać czy to nie sen. – Mam na imię Diana. Będę twoją służącą i przyjaciółką

Leżał x2  ... wydaje mi się , czy motyw zapożyczony z mojej "Drużyny" ? (tak , masz odpowiedzieć XD)

Poginka napisał:

– Czy to jakiś żart? Czemu jestem goła?

Nie że coś , ale czemu w każdym twoim opowiadaniu główna bohaterka zawsze przez chwilę jest naga ?

Poginka napisał:

Położyła zwiniętą w kostkę sukienkę na krzesło obok stolika nocnego.

Nie da się zwinąć ubrania w kostkę


Poginka napisał:

... bez wahania podeszłam po wyznaczonego miejsca i usiadłam. Inni zrobili to samo.

Co , wszyscy w tym samym miejscu usiedli ? XD

Poginka napisał:

Zobaczyłam kątem oka jak dwóch chłopaków obok mnie gadają i patrzą na mnie zaciekawieni.

Goście są nieźli , gapią się i patrzą jednocześnie o.O

Poginka napisał:

Kobieta usiadła na łóżku i wskazała miejsce obok siebie. Szybko podeszłam do niej i wypełniłam jej wolę.

Pokaż to zdanie Owcy i zapytaj czy ma skojarzenia... XD

Poginka napisał:

Dopiero teraz mogłam się jej przyjrzeć. Miała piękną błękitną suknię która ślicznie błyszczała jak płatki śniegu i cienki, biały płaszcz do ziemi, który również pięknie lśnił. Miała jasne blond włosy spięte w kłosa, który opadał na ramię.

Elsa... Więc Frozen też dorzuciłaś ?

~*~

To by było na tyle. Co do książki , nie znam , a do bibliotek się nie zbliżam XD Ale rozdział w miarę ok.

Poginka - 25-07-14 18:33:22

Ogień nadziei
-3-


Wyszłyśmy z pokoju. Elza szybko ruszyła w stronę dziwnych, wielkich czarnych drzwi które w ogóle nie pasowały do całej reszty otoczenia. Stanęłyśmy naprzeciwko nich i królowa cicho zapukała. Otworzyło się małe okienko.
- Hasło – usłyszałam cichy szept.
- Nyrghalia niech trwa na wieki – opowiedziała i wrota z sykiem otworzyły się. Stanęła w nich trzynastolatka z ciemno brązowymi włosami i takimi samymi oczami. Uśmiechnęła się, lecz kiedy jej wzrok padł na mnie, spochmurniała.
- Poczekaj tutaj chwileczkę Octavio – królowa weszła i zamknęła drzwi. Po minucie, znowu się otworzyły i stanęła w nich nastolatka.
- Proszę, wejdź – wskazała pomieszczenie. Nie pewnie weszłam do pokoju. Dziewczyna zamknęła za mną drzwi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było dużo większe niże się zdawało na początku. Stałam w przed pokoju. Po obydwu stronach stało sześć wrót. Królowa wyszła z pierwszych drzwi po prawej.
- Chodź tutaj. Przedstawię ci wszystkich – uśmiechnęła się do mnie promiennie i wskazała pokój z którego się wychylała.
- Jakich wszystkich? – powoli weszłam do komnaty. Było tutaj łóżko, szafa, stolik nocny i biurko. Za mną weszła nastolatka i zamknęła drzwi na klucz. Przełknęłam nerwowo ślinę. Na łóżku siedział trzynastolatek o blond włosach i zielonych oczach. Chłopak patrzył na mnie ciekawie. Dziewczyna usiadła po lewej stronie. Po jego prawej siedział osiemnastoletni szatyn o jednych oku zielonym, a drugim niebieskim. Wyglądał mi na kogoś o błękitnej krwi. Nie co dzień widzi się taką osobę o szlachetnych rysach. W kącie stał również osiemnastoletni chłopak. Miał czarne włosy i szare oczy. Wyglądał jak jakiś mag. Wywnioskowałam to po tym jak się ubrał. Elza stanęła obok mnie i wskazała na chłopaka o szlachetnych rysach.
- To jest Alsan, następca tronu na Vanissarze – młodzieniec skinął głową. Lekko dygnęłam. – Jack, jest ziemianinem, tak samo jak ty – skinęłam głową. – Oto Victoria. Również urodziła się na ziemi, tylko jest czarodziejką – powtórzyłam gest. – I w końcu, Shail – wskazała na chłopaka w kącie. Skinęłam głową. – Jest magiem, jak pewnie się już zorientowałaś. Moi drodzy, to jest Octavia – uśmiechnęłam się lekko. – Jest ziemianką. Ma takie same objawy mocy, jak Jack – chłopak spojrzał na mnie dziwnie.
- Ale to nie możliwe. W niej nie drzemie smok, a nie jest z Indhunu – przekrzywiłam lekko głowę. – Widzicie? Nawet nie ma bladego pojęcia o czym mówię.
- Przecież ty też nie wiedziałeś nic o Indhunie – odezwał się Shail.
- Ale we mnie drzemie smok, a jak wiesz, ocalał tylko jeden! – chłopaki zaczęli się sprzeczać.
- Hej! Dość! – zawołała Victoria. – Widzicie jaka ona jest wystraszona? Może najpierw opowiemy jej o wszystkim – chłopaki spojrzeli na siebie i przytaknęli.
- Więc tak. Ja i Shail pochodzimy z Indhunu, pięknej krainy magii – zaczął opowiadać Alsan. – Mój ojciec, król, rządził cudownym miastem, Vanissar. Wszyscy jego mieszkańcy żyli pod dostatkiem i w spokoju. Lecz, pewnego dnia przybyły Szeki. Były to wielkie węże ze skrzydłami i tęczowymi oczami, którymi hipnotyzowały, a nawet zabijały. Wszystkie smoki i jednorożce zaczęły umierać. Ludzie zaczęli szukać ostatnich magicznych stworzeń, bo jak mówi przepowiednia, zniszczyć Szeki mogą tylko smoki i jednorożce razem. Ostatniego smoka i jednorożca odnalazłem ja i Shail. Okazało się, że na Indhunie nie są bezpieczne i wysłaliśmy je na Ziemię, lecz nie w fizycznej postaci, tylko psychicznej. Musiały odnaleźć jakieś ciało, gdzie mogły się ukryć i go znalazły. Victoria jest jednorożycą, a Jack smokiem. Niestety więcej nie znaleziono tych magicznych istot. Chociaż, mogli zataić przed nami informację, o jeszcze jednym smoku – zakończył Alsan pocierając brodę.
- Nie możliwe! Uratował się tylko jeden! –kiedy na niego spojrzałam zamilkł. Shail podszedł do mnie i popatrzył mi w oczy.
- Znam te oczy. Ach tak, Kirtash ma takie same – podniosłam jedną brew i odchrząknęłam odwracając głowę.
- Wybaczcie – zaśmiałam się sztucznie. – Ale nie wiem kim jest ten cały Kirtash. A wasza bajeczka o tym Indhunie jest bardzo fajna, ale dla małych dzieci. Sorry, mam już trzynaście lat i nie wierzę w takie historię.
- Czyli mnie okłamałaś – odezwała się poważnie Elza.
- Co?
- Powiedziałaś że wierzysz w magię, a teraz widzę że tak nie jest
– spojrzałam na nią ze smutkiem.
- Mogę ci pokazać dowód, że to prawdziwa historia – odparła Victoria i skinęła na Jacka. Pokiwałam głową. Chłopak i dziewczyna wstali. Skupili się. Po chwili wokół nich pojawiła się biała poświata. Kiedy zniknęła, zobaczyłam że przede mną stoi jednorożec i smok, lecz Jack ledwo się mieścił w pokoju. Patrzyłam na nich oniemiała.
-Dobraa… już wam wierzę – znowu pojawiło się światło i zmienili się w ludzi. Przełknęłam nerwowo ślinę. – To jak mam wam pomóc, jeśli w ogóle mam to zrobić – Alsan zamyślił się.
- Dołącz do naszej Ligi – przekrzywiłam głowę.
- Jakiej znowu Ligi? Liga wyzwolenia Indhunu? – zapytałam z uśmiechem, ale od razu spoważniałam, kiedy zobaczyłam dziwne twarze towarzyszy.
- Elza, powiedziałaś jej o naszej Lidze? – Zapytał Jack. Królowa lekko pokręciła głową. – Skąd wiesz jak się nazywa? Kto ci wygadał?
- Emm… nikt. Zgadywałam. Coś powiedziało mi, że tak może się nazywać i tyle – Shail przez chwilę się zamyślił.
- Czytanie w myślach, tak? Cudownie! – popatrzyłam na niego jak na wariata. Chłopak spojrzał na mnie. – Wiecie co, Octavia chyba powinna już iść, bo coraz mniej kapuje – inni pokiwali głowami. Victoria wstała i otworzyła drzwi.
- Jakby co, wiesz jakie jest hasło, prawda? – pokiwałam głową. – Życzę miłego dnia Octavio – uśmiechnęłam się lekko.
- I nawzajem – zaczęłam iść w stronę wyjścia. Kiedy znalazłam się na korytarzu, skręciłam w lewo. Mój pokój był zaraz obok komnaty królowej. Już miałam nacisnąć klamkę od drzwi do mojego pokoju gdy usłyszałam wołania.
- Octavia! Octavia, zaczekaj! – odwróciłam się zaskoczona. Księżniczka Anna podbiegła do mnie zdyszana. Ukłoniłam się.
- Wasza Królewska Mość – Anna przewróciła oczami.
- Ach, przestań. Chodź, muszę cię oprowadzić po zamku – uśmiechnęłam się i przytaknęłam. Ruszyłam obok księżniczki.

Willczyca68 - 27-07-14 09:49:11

"Chłopak patrzył na mnie ciekawie."

Raczej zaciekawiony

"Victoria jest jednorożycą"

Jzz , czym ? Jednorożcem , tego się raczej nie odmienia. No chyba że bardzo ci zależy , to może być "Panią Jednorożcem" XD

Rozdział ogólnie fajny , nie mam się do czego przyczepić , podoba mi się że wprowadzasz więcej postaci :D Tak trzymaj :D

Poginka - 08-08-14 12:10:03

Ogień nadziei
-4-


Wróciłyśmy pod mój pokój roześmiane i mokre. Pokazała mi wiele rzeczy, takich jak kuchnia, ogród i sala tronowa.
- Widziałaś jego minę kiedy wskoczyłyśmy do tego stawu?! – zaśmiałam się.
- Tak. A kucharka była najlepsza jak chciałyśmy podkraść trochę ciasta! – roześmiałyśmy się na dobre.
- Chyba goniła nas przez pół pałacu – wytarłam łzy. – Może chcesz dzisiaj nocować w mojej komnacie? – Anna wesoło pokiwała głową. Weszłyśmy do pokoju. Kiedy ujrzałam co było  w środku, zamarłam tak samo jak księżniczka. Wszystko było poniszczone. To co leżało w szafkach, teraz pałętało się na podłodze. Łóżko było w strzępach. Diana leżała poraniona obok zniszczonej szafy. Szybko do niej podbiegłam.
- Diana! Co się stało? – wilczyca podniosła powieki z trudem.
- Kirtash. Ten błękitnooki chłopak. Zakradł się tutaj i zaczął wszystko przeszukiwać. Próbowałam bronić twoich rzeczy, ale się nie udało – zaskomlała. Przytuliłam ją mocno.
- Anno, zawołaj lekarza… albo raczej weterynarza – księżniczka przytaknęła i wybiegła. Popatrzyłam wilczycy w oczy, a z moich popłynęły łzy. Przytuliłam ją jeszcze mocniej. Po chwili przybiegł lekarz i zabrał Dianę. Anna usiadła obok mnie na zniszczonym łóżku.
- Tak mi przykro. Damy ci nową komnatę. Obok mojego pokoju – wysiliłam się na uśmiech, ale bardziej wyglądał jak grymas.
- Bardzo się martwię o Dianę. Była moją przyjaciółką, tak samo jak ty – Wstałam ocierając łzy. – To gdzie ta komnata? – wysilałam się na wesoły ton. Anna ruszyła korytarzem. Wskazała piąty pokój po komnacie królowej. Skinęłam głową i weszłam. Ten pokój nie różnił się niczym od poprzedniego, tylko rzeczy nie były poniszczone i powalone na podłogę.
- Dzięki. Wybacz, ale teraz chciałabym pobyć sama – Anna uśmiechnęła się i pokiwała głową. Wyszła zamykając drzwi. Po minucie ruszyłam na korytarz. Poszłam w stronę wielkich wrót. Zapukałam. Okienko się otworzyło.
- Hasło.
- Nyrghalia niech trwa na wieki
– drzwi otworzyły się i wyszła Victoria.
- Witaj Octavio. Czy coś się stało? – pokiwałam głową. – Chodź do środka. Ten sam pokój co wcześniej – weszłam do wyznaczonej komnaty. Chłopaki wciąż byli na tych samych miejscach. Victoria weszła za mną i zamknęła drzwi na klucz i znów usiadła na tym samym miejscu. Elzy nie było.
- Cześć. Czy coś się stało? – zapytał Alsan. Usiadłam na krześle obok stolika nocnego.
- Tak. Dzisiaj ktoś napadł na mój pokój. „Ktoś”, czyli nasz miły Kirtash. Diana próbowała go pokonać, ale nic się na to nie zdało. Jest ranna i leży teraz w szpitalu – Shail zamyślił się.
- Mówiłaś że nie znasz Kirtasha.
- Bo tak było. Diana dopiero uświadomiła mi kto to jest
– wszyscy przytaknęli. – Więc tak. Co mam zrobić żeby dołączyć do waszej Ligi? Złożysz przysięgę, oddać komuś cześć?
- Chcesz być w niej?
– zapytał Jack. Przytaknęłam. – Witaj w klubie – podał mi rękę w uśmiechem. Spojrzałam na niego oniemiała.
- I już? Tyle? – wszyscy przytaknęli. – Okey… to co mam robić?
- Pierwsze co, to musisz przeprowadzić się tutaj. No wiesz, zabrać swoje rzeczy i dać tu – spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Nie mam swoich rzeczy. Wszystko zniszczył Kirtash – uśmiechnął się głupio. Wszyscy zaczęli myśleć. Nawet Jack dla odmiany.
- Mogę pożyczyć ci moje rzeczy – powiedziała Victoria. Uśmiechnęłyśmy się.
- Wielkie dzięki – spojrzałam na Jacka. – Co teraz?
- Shail oprowadzi cię po naszej bazie, a Victoria przygotuje twój pokój. Jutro o dziewiątej zbiórka tutaj. Nie spóźnij się, bo inaczej zostaniesz sama, a uwierz mi, nie chcesz tego – przytaknęłam. Victoria i mag wstali. Dziewczyna podeszła do drzwi i otworzyła je, a ja i Shail wyszliśmy na korytarz. Nagle przedpokój się wydłużył i na końcu pojawiły się drzwi. Przeszliśmy do pierwszych wrót.
- Tutaj, po lewej, jest pokój Alsana. Po prawej mój, tam dalej, po lewej jest komnata Victorii, a naprzeciwko niej jest Jacka. A tam jeszcze dalej, jest sala do ćwiczeń, a po prawej, do ćwiczeń magii – spojrzałam na Shaila.
- Ja w której będę ćwiczyła? – mag zmarszczył brwi.
- Zależy, ale chyba już twój pokój jest gotowy. Powodzenia w naszej Lidze. Przyda ci się – uśmiechnął się i zniknął.

To będzie już koniec Ognia nadziei

Willczyca68 - 08-08-14 13:05:55

Jedyny błąd to "chłopaki" zamiast "chłopcy".

JAK TO KONIEC ?! Przecież to dopiero początek ! Nie rób mi tego , proszę :3 Zbyt fajnie zaczęłaś , żeby to teraz zostawić :3

Poginka - 08-08-14 13:41:50

Wybacz, już zaczęłam inny fragment. Możesz to sobie dokończyć w marzeniach. Ja też tak zrobiłam :D

Willczyca68 - 08-08-14 14:03:02

:3 Nie mogę się doczekać :3 Też tak zrobiłaś ? *loading...* Kiedy ? XD

Poginka - 08-08-14 14:27:17

Kiedy ty pisałaś swój fragment i zakończyłaś go. Dokończyłam go sobie w marzeniach :D

Willczyca68 - 08-08-14 14:55:29

Znając życie wyszło ci lepiej niż ja mogłabym to napisać :D

Poginka - 08-08-14 15:34:07

Znowu przesadzasz

Willczyca68 - 08-08-14 16:59:53

Możliwe , ale tak szczerze , to wątpię :D

Poginka - 10-08-14 17:50:57

Smoczy wynalazek
~1~

Taron już piąty raz przelatywał nad tym samym skrawkiem Morza Smutku i nie znaleźliśmy Tiary.
- Taron, proszę. Odpocznijmy gdzieś. Zaczyna robić się ciemno, a my krążymy w kółko. Na pewno się już utopiła – Girla pogłaskała smoka po karku, ale on otrząsnął się z niesmakiem.
- Na pewno nie. Elfy mogą przynajmniej półtorej godziny przebywać pod wodą, a na razie latamy godzinę, więc z łaski swojej przymknij się – Girla odwróciła wzrok speszona.
- Sądzisz że ja nie wiem, również jestem elfem – Taron przewrócił oczami. Nagle coś błysnęło pod nami. – Taron! Tam na dole! – smok obniżył lot i zatrzymał się od razu nad wodą. Girla wyskoczyła z siodła i zanurkowała. Po chwili wynurzyła się z wisiorkiem w ręku. Wdrapała się na siodło i obejrzała naszyjnik.
- To Arus Tiary – smok smutno przytaknął. – Leć, musimy znaleźć jakieś schronienie. Zaraz zajdzie słońce – Taron się wzniósł i poleciał w stronę lądu.

Obudziłam się w czyichś ramionach. Trochę rozwarłam powieki i zobaczyłam przystojnego szatyna z szarymi oczami. Spojrzał na mnie, a ja szybko zamknęłam oczy. Usłyszałam wesołe szczekanie psa.
- Cii, Pipi – suczka od razu ucichła, ale słyszałam dyszenie. Po chwili usłyszałam syk otwieranych drzwi, po tym poczułam, że kładzie mnie na czymś miękkim. Znowu usłyszałam zgrzyt drzwi i nastała cisza. Otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku. Rozejrzałam się. W pokoju nikogo nie było. Ciągle byłam w tym samym ubraniu, nawet było jeszcze mokre. Dotknęłam dekoltu, ale niczego nie poczułam.
- Gdzie jest mój Arus? – westchnęłam i wstałam. Poczułam, że coś liże mi nogi. Spojrzałam w dół. Stała tam suczka Golden Retrievera i patrzyła na mnie wesoło. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam psa po głowie. Ruszyłam do drzwi i uchyliłam je. W następnym pokoju chodził tam chłopak. On również był cały mokry. Potarłam swoje spiczaste ucho.
- Jak tutaj uciec? – spojrzałam w stronę okna. Było otwarte. Wzięłam krzesło, położyłam go pod oknem i stanęłam na nim. Wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się. Obok mnie stała mała chata, która była niedaleko klifu. Nieopodal był las. Stanęłam na urwisku, skąd był bardzo ładny widok na morze. Zobaczyłam czarną kropkę latającą nad morzem. Po chwili zwróciła się w stronę lądu i wylądowała niedaleko klifu.
- Szkoda że nie mam tego głupiego Arusa, tak to mogłabym przywołać tutaj Tarona – obeszłam dom i napotkałam stajnię, a w środku stał czarny koń angielski. Weszłam do budynku. Na drzwiczkach boksu widnia napis: „Partus”. Otworzyłam boks.
- Cześć Partus – pogłaskałam ogiera po nosie. Założyłam mu siodło i uzdę. Wyprowadziłam go na zewnątrz. Wsiadłam na niego i pogalopowałam po zboczu.
- Z moich obliczeń wynika, że dotrę tam w nocy. Sądzę że Taron i Girla jeszcze tam będą – koń zarżał wesoło.

Willczyca68 - 10-08-14 18:06:56

Tak więc błędów nie widziałam , więc pod tym kątem jest dobrze.

Mało rozumiem jak na razie , ale pewnie dlatego , że to nowy tekst :D

Widzę ,że są smoki , będzie zabawa :D Liczę na ciebie , pisz dalej :D

Poginka - 11-08-14 11:00:18

Smoczy wynalazek
~2~


Taron i Girla wylądowali niedaleko klifu. Nieopodal był las i jeziorko, więc wszystko, o czym można marzyć po długiej wyprawie. Elfka wyciągnęła łuk i poszła na łowy, za to Taron miał rozpalić ognisko, a dla smoka słowo „ognisko”, to jedno, wielkie palące się drzewo. Taron wyrwał sosnę z koszeniami, połamał ją i podpalił. Kiedy Girla wróciła z trzema sarnami, złapała się za głowę.
- Taron, coś ty zrobił?! Za rok tego nie ugasimy, a rano odlatujemy smok przewrócił oczami. Popchnął ognisko, a ono z sykiem wpadło do wody. – No. Teraz ja zrobię normalne ognisko – elfka położyła sarny i łuk na ziemi. Kiedy się oddaliła, Taron złapał dwie sarny i zjadł je w całości. Oblizał się ze smakiem. Kiedy Girla wróciła i zobaczyła że nie ma dwóch saren, spojrzała na smoka przenikliwie. Zapaliła ognisko, obdarła sarnę ze skóry i postawiła na ogniu, po czym wzięła łuk i znowu poszła na polowanie. Kiedy wróciła z trzema sarnami, rozejrzała się. Wszystko było na swoim miejscu. Nawet smok już spał. Girla wzruszyła ramionami, obdarła sarny ze skóry, postawiła je nad ogniem, a tą pierwszą zjadła. Poczekała aż wszystkie będą dobre, owinęła je w swój płaszcz i włożyła do torby, przy siodle smoka. Położyła się obok Tarona, a on przykrył ją skrzydłem. Szybko zasnęła.

Byłam na miejscu zupełnie w środku nocy. Taron i Girla spali. Zeszłam z konia i pogłaskałam go po grzywie.
- Jedź do swojego pana. Na pewno się martwi – Partus zarżał cicho i pogalopował w drogę powrotną. Spojrzałam na przyjaciół. Ułożyłam się obok łap smoka i zasnęłam.

Obudziłam się z pierwszymi promieniami słońca. Pierwszy raz od bardzo dawna, nic mi się nie śniło. Spojrzałam na Tarona i Girlę. Uśmiechnęłam się.
- Jak zawsze muszę ich budzić – przewróciłam oczami. Włożyłam dwa palce do buzi i zagwizdałam tak głośno, że aż Girla usłyszała. Oboje poderwali się na równe nogi. – Muszę was budzić nawet w tedy kiedy nie żyję? uśmiechnęłam się obnażając swoje bielutkie żeby.
- Tiara! – zawołali oboje. Girla mnie przytuliła, a Taron nas obie. Zaczęliśmy się śmiać. Elfka wyjęła z kieszeni Arusa i założyła mi go na szyję. Przytuliłam ją jeszcze mocniej.
- Dobra. Musimy lecieć. Przecież nie mamy całej wieczności na spełnienie tej misji – rzekł Taron puszczając nas i stając na cztery łapy. Usiadłam na początku siodła, a Girla za mną. Smok machnął skrzydłami i sekundę później byliśmy już wiele metrów przed klifem. Zauważyłam jeszcze galopującego Partusa. Pomachałam mu i usłyszałam jakby szept rżenia. Smok trochę przyśpieszył. Girla złapała mnie za ramię.
- Tylko nie spadnij – uśmiechnęła się. Zaśmiałam się sztucznie.
- Ha,ha,ha. Ale zabawne – wszyscy się zaśmialiśmy. Znowu poczułam że jest jak dawniej, zanim zaczęliśmy tą piekielną misję. Najpierw Taron zachorował na jakąś dziwną chorobę, a potem ktoś porwał Girlę. Przez wszystko przeszliśmy, ale coś czuję że mamy coraz mniej sił żeby dokończyć to, co zaczęliśmy.

Willczyca68 - 11-08-14 17:20:50

" Kiedy się oddaliła, Taron złapał dwie sarny i zjadł je w całości. Oblizał się ze smakiem. Kiedy Girla wróciła i zobaczyła że nie ma dwóch saren, spojrzała na smoka przenikliwie." -> dwie sarny x2 :P

"Zapaliła ognisko, obdarła sarnę ze skóry i postawiła na ogniu, po czym wzięła łuk i znowu poszła na polowanie. Kiedy wróciła z trzema sarnami, rozejrzała się. Wszystko było na swoim miejscu. Nawet smok już spał. Girla wzruszyła ramionami, obdarła sarny ze skóry, postawiła je nad ogniem, a tą pierwszą zjadła. Poczekała aż wszystkie będą dobre, owinęła je w swój płaszcz i włożyła do torby, przy siodle smoka."

Okey... Obdarła sarnę ze skóry , kumam . Dalej polowała , znowu obdarła sarnę ze skóry , nadal kumam. ALE JAKIM CUDEM ONA TRZY/CZTERY SARNY OWINĘŁA W PŁASZCZ ?!

A poza tym bardzo mi się podoba , chociaż brzmi jak koniec. Ale będziesz pisała dalej , prawda ? :33

Poginka - 22-08-14 21:57:31

Smoczy wynalazek
~3~


Lecieliśmy już dwa dzieni a dalej nie zauważyliśmy wyspy gdzie znajduje się owy wynalazek.
- Och! Jak daleko mamy jeszcze przelecieć aby zobaczyć tą głupią wyspę – krzyknęłam. Taron zaśmiał się.
- Już nic – rzekł i wskazał mały punkt na horyzoncie. – To Wyspa Smutku. Jeszcze z pięć minut drogi i będziemy – od razu spochmurniał. – Szkoda że nie mogę wam pomóc – popatrzył na nas smutno. Poklepałam go po szyi.
- Wiesz co by się stało gdybyś zbyt bardzo się zbliżył do wynalazku. Wiesz, czy muszę ci przypomnieć? – zapytała Girla.
- Wiem. Tryrius miałby całkowitą kontrolę nade mną – przytaknęłyśmy. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Nie minęło nawet sześć minut, gdy wylądowaliśmy w jaskini w klifie. Zsiadłyśmy ze smoka. Taron schylił pysk, a ja go ucałowałam w czoło.
- Uważajcie na siebie – ja i Girla uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Dopóki mamy czary nic nam nie będzie – rzekła elfka. Pomachałyśmy Taronowi i zaczęłyśmy się wspinać po pionowej ścianie. Kiedy byłyśmy już na górze spojrzałyśmy na siebie z niepokojem. Przed nami stał wielki budynek. Przypominał fabrykę, ale był dużo większy i straszniejszy.
- Ty idź w prawo, ja w lewo. Musimy przeczesać wyspę. Niewiele czasu nam to zajmie, bo wyspa jest wyjątkowo mała – Girla przytaknęła i ruszyłyśmy w oddzielnych kierunkach. Ledwie przeszłam sto metrów, kiedy napotkałam pierwszego strażnika. Weszłam do cienia. Kiedy odwrócił się do mnie tyłem cicho podbiegłam do niego, przyłożyłam mu dłoń do ust, wyjęłam sztylet i podcięłam mu gardło. Zaciągnęłam go do cienia i poszłam dalej. Na swojej drodze napotkałam jeszcze dziesięciu strażników i zabiłam ich tym samym sposobem. W końcu spotkałam Girlę.
- Jesteś gotowa? – przytaknęła. Odwróciłyśmy się do tylnego wejścia. Delikatnie popchnęłam drzwi. – Trzymaj się planu – szepnęłam. Zaczęłyśmy powoli iść. Po chwili przybiegło do nas z dwudziestu pracowników, w ogóle nie uzbrojonych. Uśmiechnęłyśmy się i popatrzyłyśmy po sobie. Stanęłyśmy w postawie obronnej. Pracownicy zaczęli na nas nacierać z pięściami na wysokości brody. Rzuciłam pierwszy czar i dwóch mężczyzn eksplodowało. Girla wyciągnęła ręce w przód i z jej palców wyszły sznury które związały następnych pięciu i cisnęły nimi o ścianę. Po chwili uporałyśmy się z resztą. Trochę zdyszane poszłyśmy dalej. Było tutaj tyle schodów i korytarzy, że aż głowa mała.
- Chodźmy do centrum. Tam powinien być wynalazek – elfka przytaknęła i ruszyłyśmy naprzód. Nie minęły nawet dwie minuty kiedy znalazłyśmy się w wielkiej sali, gdzie po środku znajdował się tron… a dokładniej cztery, które były zwrócone we wszystkie kierunki świata. Na nich leżały małe smoki pogrążone we śnie. Kiedy chciałam do nich podejść, kopnął mnie prąd. Odskoczyłam wystraszona.
- Co jest u licha? – spojrzałam na Girlę. Nagle zauważyłam jakiś cień za elfką. Wyciągnęłam ręce w przód, ale nic się nie stało.
- Moja magia… tutaj nie działa – Girla natychmiast odwróciła się, ale o ułamek sekundy za późno aby uchronić się przed ciosem noża w brzuch.
- Girla!! – zawołałam. Napastnik miał szare włosy, oczy i szatański uśmiech. Kiedy podbiegłam do przyjaciółki chłopak zniknął. Elfka upadła na podłogę. Uklęknęłam obok niej i przytuliłam ją. Wiedziałam że cios był śmiertelny, a bez magii nie mogłam nic zrobić.
- Ha, ha, ha. Naprawdę myślałaś że tutaj jest mój wynalazek? To był podstęp, a wy się nabraliście – nagle przede mną pojawił się chłopak i mnie kopnął. Upadłam na plecy uderzając głową o podłogę. Wstałam chwiejąc się. Wyciągnęłam sztylet z buta i stanęłam z postawie bojowej. Chłopak ruszył pierwszy. Próbował uderzyć mnie prawym sierpowym, ale ja uchyliłam się i zraniłam do w rękę. Odskoczył z krzykiem bólu. Podbiegłam do niego, schyliłam się i spróbowałam go podciąć, ale on w ostatniej chwili zdążył podskoczyć i mnie kopnąć. Przeturlałam się po podłodze. Powoli wstałam. Dotknęłam Arusa, a on zaświecił czerwonym światłem. Po chwili kawałek dachu upadł kilka metrów ode mnie. Nagle coś zasłoniło słońce i smok wleciał do środka, ale nie był to Taron. Był trochę mniejszy i koloru czarnego. Złapał chłopaka i uniósł na wysokość trzech metrów.
- Teraz powiesz mi gdzie jest wynalazek – napastnik tylko pokręcił głową. Smok udał że go puszcza, a ten krzyknął z przerażenia.
- Dobra, dobra. Wszystko powiem! Jest na zachód od tej wyspy. Za jeden dzień będziesz na miejscu – smok odłożył go na ziemię. Podeszłam do chłopaka i pięścią uderzyłam go w brzuch. Napastnik zaczął nabierać powietrze jak ryba.
- To za mnie, a to za Girlę – wzięłam sztylet i wbiłam go w serce. – Dobranoc skarbie – zmarszczyłam brwi i przekręciłam sztylet. Kiedy w oczach chłopaka zgasła ostatnia iskierka furii wyciągnęłam broń i włożyłam ją do buta. Smok patrzył na mnie z zaciekawieniem. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać co to za smok. Dlaczego przyleciał na moje polecenie? Przecież to tylko działa na Tarona… a może nie?
- Pani – zaryczał smok i skłonił się. Wpatrzyłam się w jego błękitno – zielone oczy. Ogólnie smok był niesamowity i potężny.
- Mam na imię Tiara i chcę żebyś się tak do mnie zwracał. Czy możesz mnie zabrać do jaskini która jest w klifie? – smok przytaknął i wyprostował skrzydło, abym mogła wejść. Wspięłam się na jego grzbiet i ze szczęściem zauważyłam, że ma siodło. Smok wzniósł się i skierował się w stronę klifu – A ty? Jak masz na imię? – smok spojrzał na mnie dziwnie.
- Nazywam się Bayer – uśmiechnęłam się. – Byłem smokiem Tryriusa, ale kiedy zauważyłem po czyjej stronie jestem, postanowiłem dołączyć się do was. Do dobra – Bayer uśmiechnął się i wylądował w wyznaczonym miejscu. Co tam zauważyłam, przeraziło mnie. Taron leżał pokrwawiony i prawie martwy. Zeskoczyłam z Bayera i podbiegłam do smoka. Ujęłam jego pysk. Taron spojrzał na mnie ostatkiem sił. Jego czarne oczy zalśniły  od łez.
- Zawiodłem Tiaro. On mnie pokonał. Ten smok. Czarny jak smoła. Nightmare Night – przytuliłam go jeszcze, po czym Taron zamknął oczy i… umarł. Pokręciłam wolno głową. Położyłam jego pysk na skale. Odwróciłam się do Bayera.
- To ty? – smok pokiwał głową. – To chociaż wrzuć go do wody. To będzie jego grób – Bayer uniósł się, złapał Tarona i wyrzucił go. Wylądował obok i przytulił mnie.
- Tak. To ja go zabiłem. Myślałem że on jest zły i tak, jestem gatunkiem Nightmare Night – wyprostował skrzydło i wsiadłam na niego. – Musimy lecieć.

Willczyca68 - 22-08-14 22:22:15

"Wiesz co by się stało gdybyś zbyt bardzo się zbliżył do wynalazku. Wiesz, czy muszę ci przypomnieć?" - Wieszx2

"- Uważajcie na siebie – ja i Girla uśmiechnęłyśmy się do siebie." - siebiex2

"Musimy przeczesać wyspę. Niewiele czasu nam to zajmie, bo wyspa jest wyjątkowo mała " - wyspax2

"Girla przytaknęła i ruszyłyśmy w oddzielnych kierunkach" - A nie chodziło ci czasem o przeciwne kierunki ?

"Weszłam do cienia. Kiedy odwrócił się do mnie tyłem cicho podbiegłam do niego, przyłożyłam mu dłoń do ust, wyjęłam sztylet i podcięłam mu gardło. Zaciągnęłam go do cienia i poszłam dalej. " - cienia x2. Chociaż tu masz dłuższe zdanie i mniej się rzuca w oczy jako błąd. Ale teoretycznie między takimi samymi wyrazami powinny być 3 zdania odstępu. Jak nie jesteś pewna , czy jest dobrze , to przeczytaj fragment na głos , tak łatwiej wyłapać powtórzenia :)

"Było tutaj tyle schodów i korytarzy, że aż głowa mała." Porównanie moim zdaniem zbędne

"Napastnik miał szare włosy, oczy i szatański uśmiech. " Miał oczy ? To świetnie ! XD

"Naprawdę myślał że tutaj jest mój wynalazek? To był podstęp, a wy się nabra[i]liście[/u]" Najpierw zwracasz się do jednej z nich , potem do dwóch , ale powinien być rodzaj żeński (łyście) , bo to dwie dziewczyny. Czy nie ?

"Kiedy w oczach chłopaka zgasła ostatnia iskierka furii wyciągnęłam broń i włożyłam ją do buta." - Wydaje mi się , że wkładanie zakrwawionego sztyletu do buta nie jest zbyt dobrym pomysłem...

"Smok patrzył na mnie z zaciekawieniem. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać co to za smok. " - smokx2

"zaryczał smok i skłonił się. Wpatrzyłam się w jego błękitno – zielone oczy. Ogólnie smok był niesamowity i potężny." - znowu smok x2. Combo ? A przy okazji zwrot "ogólnie smok był niesamowity i potężny" jest dość... naciągany. Czy coś. Ja bym to wywaliła i ewentualnie dała jakiś opis , czy coś. No ale ja to ja XD

"Ten smok. Czarny jak smoła. Nightmare Night " Serio ? XD

Ogólnie chyba zaczynam łapać co się dzieje.I jest okey. TYLKO PO CO TY WSZYSTKICH ZABIJASZ ?! XD

Poginka - 22-08-14 22:27:34

Wiesz czemu wszystkich zabijam? BO JESTEM ZŁAA!!! A tak na prawdę to nie wiem. :D

NinjaSandwich123 - 22-08-14 22:32:15

1. *dni

Było tutaj tyle schodów i korytarzy, że aż głowa mała

2. jakoś mi dziwnie to brzmi ...

Ty idź w prawo, ja w lewo

3.nwm sama czemu a nie lepiej  rozdzielmy się

Niewiele czasu nam to zajmie, bo wyspa jest wyjątkowo mała

4.jakoś inaczej poprosiłabym bo mi to nie pasuję ;-; (wiem wybredna)

będzie edit bo muszę kończyć (bateria pada ;-; )

EDIT***** RESZTĘ WYMIENIŁ WILCZEK WIĘC NIE PISAŁAM  (BARDZO FAJNE OPOWIADANIE :3 )

Poginka - 22-08-14 22:48:26

Dzięki kanapko że poprawiłaś błędy. Wiele to dla mnie znaczy :D

Poginka - 24-08-14 13:15:01

Opowieść o pewnym cieniu

Usiadłam wyczerpana na fotelu. Miałam już siedemdziesiąt lat, więc nie miałam tyle energii co moi wnukowie. Ariel i John usadowili się w sofie naprzeciwko mnie.
- Babciu – odezwała się Ariel.
- Co wnusiu?
- Możesz nam znowu opowiedzieć tą historię?
– spojrzałam na Ariel pobłażliwym wzrokiem.
- Przecież opowiadałam ją już z pięć razy – John i Ariel wzruszyli ramionami. Przewróciłam oczami i zaczęłam opowiadać. Miałam w tedy dwadzieścia lat. Moje włosy wtedy miały kawowy kolor, tak samo jak oczy. Teraz mieszkałam w górach. Tam gdzie żaden człowiek nie odważył się pójść. Do Gór Północnych. Najostrzejszych i najwyższych gór wszystkich światów. Ja zaledwie mieszkam w połowie drogi na sam szczyt, ale i tam są trudne warunki. Jak co dzień zeszłam z góry i przechadzałam się doliną. Zawsze próbowałam unikać niedźwiedzi, ale czasami było to niemożliwe tak jak dzisiaj. Parę metrów przede mną stał na dwóch nogach niedźwiedź. Zobaczyłam koło niej dwójkę młodych. Przykucnęłam, zdjęłam łuk z ramienia, wzięłam strzałę, nałożyłam ją na cięciwę i zaczęłam powoli się wycofywać. Niedźwiedzica zaryczała i zaczęła szarżować wprost na mnie. Napięłam łuk i miałam już strzelić, kiedy zwierzę zatrzymało się i stanęło na dwóch łapach. Nie patrzyła na mnie, ale na coś, co było za mną. Powoli odwróciłam głowę i ujrzałam czarnowłosą dwudziestolatkę. Miała lekko czerwone oczy i patrzyła się niebezpiecznie na niedźwiedzice, jakby miała zaraz ją zaatakować. Dziewczyna niby niewinna, a jednak na swój sposób niebezpieczna. Zwierzę stanęło na czterech łapach, odwróciło się i powoli zaczęło iść w stronę młodych. Dziewczyna spojrzała na mnie. Schowałam strzałę i przełożyłam łuk przez ramię. Wstałam i popatrzyłam dziewczynie w oczy.
- Co tutaj robisz? Nie powinnaś zapuszczać się tak daleko w góry, a szczególnie w północne – odezwała się dziewczyna szorstkim głosem. Trochę się od niej odsunęłam, bo stałyśmy bardzo blisko siebie.
- Miałam cię zapytać o to samo – popatrzyłam na nią podejrzliwie. – A tak w ogóle, kim jesteś? – dziewczyna spojrzała na mój łuk i strzały.
- Jestem strażniczką tych gór. Mam na imię Nira. A ty podróżniczko? – odparła dziewczyna już milszym tonem. Uśmiechnęłam się. Dawno nie mówiłam do człowieka.
- Nie jestem podróżniczką. Mieszkam tutaj od dziesięciu lat. Mam na imię Lilia – Nira również się uśmiechnęła. – Skoro jesteś strażniczką Gór Północnych, to czemu nigdy ciebie tutaj nie widziałam? – Nira wskazała koniec doliny.
- Bo ja tam mieszkam. A jak widziałam nigdy tam się nie zapuszczałaś. Jestem strażniczką tych gór od piętnastu lat. Kiedy miałam pięć lat, tata już kazał mi być odpowiedzialną i pilnować wszystkiego. Już w tedy wszystkie zwierzęta się mnie bały, więc nie było obaw, że coś mnie zje – zaśmiałyśmy się. – Chodź do mojej jaskini. Robi się ciemno – przytaknęłam z uśmiechem i ruszyłam za Nirom. Po chwili doszłyśmy do jaskini. Było tutaj całkowicie ciemno, dopóki Nira zapaliła ognisko. Zjadłyśmy trochę mięsa i wypiłyśmy owcze mleko, po czym poszłam spać.
Obudziło mnie śpiewanie. Spojrzałam w stronę wyjścia. Nira siedziała na trawie wpatrzona w księżyc który akurat dzisiaj był w pełni.
- Południowy wietrze. Śpiesz do nieba, śpiesz się. Zanieś od dziewczyny, księżyca bogini, jej zaklęcia i łzy – melodia była spokojna i kojąca, dołączając jej głos, piosenka była nieziemska. – Moja tensknia za nim. Księżycowa pani, obdarz mnie ciałem swym – nagle zerwał się wiatr. Nie taki zwykły, ale bardzo porywisty. – Przyjdzie tam twój piękny, ciemno skóry, obiecał jej księżyc spoza chmury, a w zamian za niego, ty pierworodnego syna podaruj mi. A twojej miłości, jego zapłodności cenę zapłacisz ty. Matką chcesz być i ty pani Luno, tajemniczy twój blask próżno błądzi wśród nas, miłość nie jest potrzebna ci przecież. Ani łzy, ani gniew. Ludzkie ciało ni krew, a…aa…a…aa. Księżycowe dziecię – była teraz chwila ciszy. Nira delikatnie kołysała się, a wiatr się uspokoił. – Dałaś miłość dziką i namiętną, a jej owocności twoje piętno, szare i przejrzyste, albinosa oczy, skórę miało jak śnieg. Dziecko nie jest moje. Twoja zdrada toczy przeznaczenia to bieg. Matką chcesz być i ty pani Luno, tajemniczy twój blask próżno błądzi wśród nas, miłość nie jest potrzebna ci przecież. Ani łzy, ani gniew. Ludzkie ciało ni krew, a…aa…a…aa. Księżycowe dziecię – znowu chwila przerwy i Nira wsłuchała się w odgłosy natury. Szumienie wiatru, wycie wilków. – Chodź na nasze śmierć na nasze zdrady, obojętnie patrzy księżyc blady. Ochroń mego chłopca, pani Luno jeśli twoim synem jest też. Przecież ci nie obca, ludzka litość, ześlij chłopcu odwieczny sen. Matką chcesz być i ty pani Luno, tajemniczy twój blask próżno błądzi wśród nas, miłość nie jest potrzebna ci przecież. Ani łzy, ani gniew. Ludzkie ciało ni krew, a…aa…a…aa. Księżycowe dziecię – znowu cisza. Te pauzy są trochę dobijające. – Kiedy księżyc w pełni blaskiem strojny, wtedy mały chłopiec śpi spokojny, a gdy dziecko płacze, przebudzenia bliski, księżyc się zmienia w kołyskę. A gdy dziecko płacze, przebudzenia bliski, księżyc się zmienia w kołyskę – Nira odwróciła się w moją stronę, a ja szybko zamknęłam oczy. W myślach powtarzałam sobie tą piosenkę, aż w końcu zasnęłam.

~Jakby coś, piosenka nosi tytuł: „Hijo de la luna” po polsku, zaśpiewane przez MsRarity6. Polecam :D LOL reklama :D

Willczyca68 - 24-08-14 14:09:53

"Miałam w tedy dwadzieścia lat. Moje włosy wtedy miały kawowy kolor, tak samo jak oczy." Miałam x2

"Zawsze próbowałam unikać niedźwiedzi, ale czasami było to niemożliwe tak jak dzisiaj. Parę metrów przede mną stał na dwóch nogach niedźwiedź." - niedźwiedźx2 Swoja drogą jest taki youtuber XD (I mam jego autograf :33)

" Parę metrów przede mną stał na dwóch nogach niedźwiedź. Zobaczyłam koło niej dwójkę młodych. Przykucnęłam, zdjęłam łuk z ramienia, wzięłam strzałę, nałożyłam ją na cięciwę i zaczęłam powoli się wycofywać. Niedźwiedzica zaryczała i zaczęła szarżować wprost na mnie. Napięłam łuk i miałam już strzelić, kiedy zwierzę zatrzymało się i stanęło na dwóch łapach." po pierwsze , niedźwiedź już stał na 2 łapach , przynajmniej tak o nim napisałaś wcześniej. Po drugie łuk x2.

"Dziewczyna spojrzała na mnie. Schowałam strzałę i przełożyłam łuk przez ramię. Wstałam i popatrzyłam dziewczynie w oczy." Dziewczynie x2. Moim zdaniem to drugie mogłabyś zastąpić zwrotem "popatrzyłam w jej oczy." , czy coś ;)

"przytaknęłam z uśmiechem i ruszyłam za Nirom" A nie Nirą ? Czy tym razem to ja coś pomyliłam ?

Ogólnie mi się wydaje , czy to pierwsza część ? :D Jest okey , podoba mi się , że to retrospekcja :33 Swoją drogą to piosenka z jakiego gatunku ? :D

Poginka - 24-08-14 14:12:38

To jest z MLP, ale chciałabym abyś ją posłuchała, bo inaczej nic nie skapujesz

Willczyca68 - 25-08-14 13:40:45

:P I tak nic nie skapuję XD

Poginka - 25-08-14 15:24:17

Przesadzasz :D

www.kibicesokolwola.pun.pl www.rezydencja-surykatek.pun.pl www.350z.pun.pl www.220v.pun.pl www.budownictwo89.pun.pl